STARGARD SZCZECIŃSKI

miodzio

Sieć kwiaciarni może działać tylko w dużych miastach, pod warunkiem że jest jeden właściciel. Nawet wspólne zakupy kilku niezależnych kwiaciarni na oddalonej giełdzie nie sprawdza się bo kwiaty to nie towar zunifikowany. W ciągu ostatnich dwu lat więcej kwiaciarni padło niż powstało, przy czym nie mówię tu o kwiaciarniach zakładanych tylko po to by dostać dofinansowanie z pośredniaka na lewe zakupy środków obrotowych. Progresja upadku branży z moich wyliczeń jest taka: jeżeli w 2000 roku zarobiłaś 12000 miesięcznie to w 2005 było już tylko 6000 w ubiegłym roku 3500 w tym to 2000 zł przy czym to jest średnia więc styczeń, lipiec, sierpień i od dwu lat grudzień żyjesz z pensji męża. Koszty samego paliwa w 2000 roku to 2,20 dziś 6 zł. To zresztą nie tylko sprawa Polski. W Niemczech zasiłek dla bezrobotnych już blisko dwukrotnie przewyższa dochody z kwiaciarni, a rynek tak jak we Włoszech przejęli Wietnamczycy. Jedyne pewne święto kwiaciarskie w Polsce to 8 marca, ale wtedy wszyscy są fachowcami od kwiatów i każda Biedronka, rzeźnik, czy sprzedawca papieru toaletowego jedzie na giełdę po kwiaty, które może sprzedać bez żadnej wiedzy florystycznej. Osobiście radzę skupić się na usługach, ale tam jest mafia przez którą ciężko będzie się przebić. Są miasta w których za praktykę w zakładzie fryzjerskim trzeba płacić, a i tak jedynie nauczysz się myć głowę, a szefowa zadba by ci zaszyć kieszenie by to do niej trafiały napiwki.